sobota, 5 stycznia 2013

4

   ~  Czwarty rozdział pisałam w urodziny mojego brata. Za wszystkie błędy najmocniej przepraszam, brak weny, brak jakiegokolwiek zaangażowania. Rozdział z dedykacją dla Kojou i Eszelo :3 Kocham was, jesteście dla mnie ogromnym wsparciem.  ~ 


 - Pamiętam, kiedy byłem młodszy i razem z moją babcią śpiewałem kawałki Nirvany - wpatrzony w Gerarda słuchałem, jak opowiada mi różne historie. Ludzie już się rozeszli, został tylko nasz zespół i paru "fanów", którzy rozmawiali o czymś z resztą chłopaków - Jej ulubionym kawałkiem jest "Lithium". Sądzi, że ta piosenka ma jakiś przekaz.
    - Twoja babcia ma świetny gust muzyczny!
    - Taaak, i chyba mam to po niej. - zaśmiał się lekko przymrużając oczy - Rodzice nie interesowali się mną tak, jak babcia, ona wiedziała, czego tak naprawdę mi trzeba. Mama jest dobrym człowiekiem i często z nią rozmawiam, ale ostatnio bez przerwy kłócimy się o najgłupsze rzeczy, co kompletnie wyprowadza mnie z równowagi.
Chciałem opowiedzieć Gerardowi o moich problemach z rodzicami, ale bałem się, że będzie miał to gdzieś, lub nie będzie się do mnie odzywał. Wolałem siedzieć cicho, przynajmniej na razie.
    - A dlaczego na koncert przyszedłeś akurat Kathleen?
    - Ponieważ bardzo lubi  takie klimaty, a ja wisiałem jej przysługę, więc jesteśmy kwita.
Wzruszył ramionami, a ja lekko się zaśmiałem.
    - Przysługę?
Nie mogłem powstrzymać się od zadania tego pytania.
    - Z moją kuzynką jest tak, że jeśli zawsze ja zrobię jej jakąś przysługę, na przykład umówię ją z fajnym facetem, to ona musi mi się odwdzięczyć. I na odwrót. - wytłumaczył - Tym razem to ona zrobiła coś dla mnie. Denerwowało ją to, że ciągle marudzę o tym, jak bardzo chciałbym mieć "Nevermind" Nirvany, aż w końcu kupiła mi ich płytę.
    - Wow, uwielbiam ten album.
Otworzyłem szeroko oczy z wrażenia.
    - Tak, ja też! Tylko, że potem przez jakiś czas nie potrafiłem się jej odwdzięczyć, aż wreszcie spotkałem ciebie i można powiedzieć, że jesteś moim wybawcą.
Wypowiadając te słowa spojrzał na mnie z uśmiechem i poklepał mnie po lewym ramieniu. Moje usta lekko się otworzyły, nagle poczułem się znacznie lepiej. Brakowało mi takiego uczucia.
    - Huh - westchnął - rozgadałem się. Teraz ty opowiedz mi coś o sobie. Wyglądasz na tajemniczego chłopaka.
    - Dlaczego?
    - Nie wiem, właśnie dlatego chcę się dowiedzieć.
Gerard miał w sobie coś z filozofa, kojarzył mi się z kimś, kto wie to, co robi i mówi. Wydawał się być inteligentnym człowiekiem.
    - Um ... - zacząłem - A co chciałbyś wiedzieć? Moje życie nabrało barw dopiero wtedy, kiedy zacząłem grać w kapeli. Czasy, gdy nie znałem Empty Forest to tylko szara przeszłość, o której nikt nie pamięta.
Czerwonowłosy zrobił kwaśną minę i znów spojrzał w moje oczy tak, jakby mi czegoś współczuł. Po chwili odezwał się;
    - Nie mów tak, dzieciństwo to najwspanialsze chwile życia! Nie musisz nic robić, bawisz się całymi dniami na dworze, a gdy tylko ktoś cię zobaczy, od razu chwyta cię za policzki i mówi "oh, jaki słodki i kochany bobasek!".
Jego wypowiedź brzmiała tak prawdziwie, to było coś w stylu "głosujcie na Gerarda Way'a, jako prezydent obiecuję mniej bezrobocia i głodu w kraju!".
    - Niby masz rację, - zacząłem zdrapywać naskórek obok kciuka - ale moje dzieciństwo było nudne. To była ciągła rutyna, moi rodzice gdzieś wychodzili i zostawiali mnie z opiekunką. Miała na imię Annie, różnica wieku między nami nie była ogromna. To była zwykła piętnastolatka, która chciała trochę zarobić opiekując się ośmioletnim bachorem. - widziałem, jak Gerard uważnie słucha tego, co mówiłem. To było naprawdę miłe. - Nie była wredna, wręcz przeciwnie, była świetna! Lubiła bawić się ze mną, oglądać kreskówki, śpiewała ze mną nasze zmyślone piosenki o tym, jak to fajnie, ze się poznaliśmy.
Na mojej twarzy automatycznie pojawił się uśmiech.
    - Widzisz, już wtedy okazało się, że wyjdziesz na dobrego muzyka.
Zaśmiał się radośnie Gerard.
    - Taaak ... - kontynuowałem - ale z drugiej strony wciąż brakowało mi obecności rodziców. Do dziś traktują mnie jak śmiecia. Mogą się całymi dniami kłócić i pić alkohol. A moja miłość do nich powoli znika.
Po mojej opowieści o dzieciństwie zrobiło się ciszej, w oddali słychać było rozmowy pozostałych członków Empty Forest. Zrobiło się wietrznie i pochłodniało.
    - Wybacz, nie powinienem pytać.
    - Nie ma sprawy. Czasami dobrze jest się komuś wyżalić, a zwłaszcza, jeśli jest ci bardzo źle.
Spojrzałem w dół na moje zielone, podarte trampki i zacząłem wymachiwać nogą w przód i w tył.
    - Frank, przyjdziesz nam pomóc w sprzątaniu po koncercie?
Zawołał Kion gdzieś z oddali.
    - Jasne, już do was biegnę!
Zeskoczyłem z kamiennego murku i skierowałem się w stronę sceny.
    - Frank, czy mógłbym wam pomóc? Nie mam nic do roboty, a do domu aż tak mi się nie spieszy.
    - Jasne, dzięki, że pytasz!
Wyszczerzyłem się i razem pobiegliśmy do chłopaków. Kiedy dotarliśmy pod scenę, Matt skierował palec na czerwonowłosego i spytał;
    - Ym, ty jesteś Gerard, tak?
    - Yhym, jakiś problem?
    - Twoja kuzynka powiedziała, że jedzie do domu. Mówiła coś o tym, że masz iść pieszo i że ci to wynagrodzi.
    - Cholera jasna!
Ugryzł się w wargę, a ja parsknąłem śmiechem.
    Włożyliśmy lampiony do kartonów i wsadziliśmy spakowane do bagażnika Kiona.
    - Frank, pamiętaj, że jutro mamy spotkanie w "Friday", żeby obgadać pomysły na okładkę albumu.
Powiedział Matt.
    - Jasne, o której?
    - Najprawdopodobniej o 14;00.
    - Dobra.


    Na plaży zrobiło się ciemno i cicho, przypływające fale robiły lekki szum. Uwielbiałem ten widok nad morzem, kiedy w nocy w oddali widać było światło latarni morskiej. Usiadłem na piasku i wpatrywałem się przed siebie.
    - Na co tak patrzysz?
Podniosłem głowę go góry i zobaczyłem Gerarda.
    - Na latarnię morską.
    - Podoba ci się?
    - Interesuje mnie to światło, wygląda pięknie.
Chłopak usiadł obok mnie.
    - Byłeś kiedyś w środku?
    - Nie ...
    - A chciałbyś?
Gerard wstał i podał mi dłoń, chwyciłem go, a on zaprowadził mnie na początek plaży. Zauważyłem niewielką, ciemnozieloną łódkę.
    - Wskakuj.
    - Popłyniemy do latarni?!
Uśmiechnąłem się szeroko, a Gee przytaknął kiwając głową.
    Wskoczyłem do łodzi i usiadłem naprzeciwko Gerarda. Światło księżyca odbijało się od wody, oglądałem się za siebie, na prawo i lewo. Zachowałem się jak dzieciak, który pierwszy raz wszedł do Disneylandu. Banalny obrazek, a wzbudzał we mnie takie uczucie.
     Do latarni dotarliśmy po dziesięciu minutach. Gerard przywiązał łódź do brzegu. Latarnia wydawała się na mniejszą, niż myślałem, ale to nie zmieniło mojego podekscytowania.
    - No, to na co czekamy? Wchodzimy.
Gerard chwycił klamkę drzwi wejściowych latarni i ruszyliśmy po schodach na samą górę. Schody przypominały spiralę. Na dole panowała ciemność, telefon Gee oświetlał nam drogę. Podniosłem głowę do góry i spojrzałem na obracające się światło latarni.
    Kiedy dotarliśmy do źródła światła, na samą górę, usiedliśmy na ziemi i patrzyliśmy na morze.
    - Dziękuję.
Odezwałem się patrząc cały czas na fale i blask księżyca odbijający się w wodzie.
    - Hym?
Spojrzał na mnie, a ja odwróciłem głowę w jego stronę.
    - Dziękuję za to, że zrobiłeś ten dzień cudownym.
Kąciki jego ust uniosły się, chwycił kosmyk włosów i chował go za ucho.
    - Chciałbyś przesłuchać "Nevermind"? Pożyczę ci.
    - Będę musiał ci się jakoś odwdzięczyć.
Obydwoje zaczęliśmy się śmiać do siebie.

6 komentarzy:

  1. omom :3 Wciągnęło mnie to i to nawet bardzo. Świetnie piszesz :D <3 Czekam na więcej. Mam nadzieję, że next pojawi się szybko <3

    -> and-we-could-run-away.blogspot <-

    OdpowiedzUsuń
  2. WENY! Ja czytam twoje posty i się do siebie szczerzę, bo jest bardzo ciekawie i niezwykle zaczyna mnie wciągać. Także pisz, szalej, dodawaj :D A chłopaki świetnie zaczynają się ze sobą dogadywać, co bardzo mi się podoba :]

    OdpowiedzUsuń
  3. Mój boże, czy musi to być takie piękne? ;-; Zakochałam się w Twoim Frerardzie i z niecierpliwością czekam na więcej, jak będę czekać za długo, to Ci zrobię spam na tłiterku XD Dziękuję za kolejny piękny dedyczek moja kochana Krabciu :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Podobnie jak Ola Eszelo się zakochałam w tym opowiadaniu <3 Codziennie sobie je czytam i przypominam wcześniejsze rozdziały, że po prostu...Masz taki magiczny talent do pisania. Teraz już mogę powiedzieć, że jestem uzależniona od twoich opowiadań i nie mam zamiaru iść na odwyk :3 Dodaj szybko nestępny <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Jezusiczku, jakie miłe uczucie, szczerzę się do monitora :D

      Usuń