piątek, 3 maja 2013

9

   Rozdział dodany tym razem szybko, z dedykacją dla mojego ukochanego Tosterka. :3


 - Wybrałeś już piosenkę, którą chciałbyś zaśpiewać na konkursie? - spytałem.
    - Jeszcze nie - odpowiedział Gerard siadając naprzeciwko mnie. - Pomyślałem, że załatwię to z tobą. Chcesz się czegoś napić?
    - Nie, dzięki. - machnąłem ręką i lekko się uśmiechnąłem. Nagle do kuchni weszła Elena.
    - Franku - odezwała się kobieta - jak miło cię znów widzieć.
    - Dzień dobry.
    - Co porabiacie?
    - Babciu, potrzebujesz czegoś? - spytał Gerard, podchodząc bliżej kobiety, nie ukazując zadnych emocji.
    - Nie, po prostu przyszłam porozmawiać. - Elena usiadła obok mnie i zjadła kilka solonych orzeszków, które stały na stole w drewnianej miseczce.
    - Dobrze, babciu, ale moze później? Jesteśmy tak jakby zajęci.
    - Czym?
Siedziałem cicho obok kobiety i obserwowałem całą sytuację. W końcu odezwałem się.
    - Myślimy nad piosenką, którą Gerard ma zaśpiewać na konkursie wokalnym.
    - Konkursie wokalnym? - Elena zrobiła wielkie oczy - jeszcze niedawno mówiłeś, że konkursy wokalne to bzdura. Co cię do tego nakłoniło?
    - Babciu, mówiłem tak pięć lat temu. - Gerard uderzył się dłonią w czoło - Chciałbym po prostu sprawdzić swoje umiejętności, tak dla własnej satysfakcji. Nie wiem, co mnie nakłoniło.
Starsza kobieta przez chwilę w ciszy przegryzała orzeszki i patrzyła w oko, w końcu odezwała się.
    - To co? Jakie macie propozycje, co do zaśpiewania piosenki?
Wszyscy siedzieli bez słowa patrząc sobie w oczy.
    - Może coś Nirvany? - spytał Gerard - Frank, do jakich piosenek znasz chwyty?
    - Tylko do Smells like teen spirit i Dumb ... - odpowiedziałem.
    - Niee ... - Elena wstała z krzesła i oparła się o lodówkę - Nirvana zdecydowanie odpada. Nikt nie ma takiego głosu jak Kurt Cobain. Zaśpiewaj coś prostszego. Jak na przykład ... jakieś twoje piosenki, Gee?
    - Dzięki. - Gerard zrobił sarkastyczny uśmieszek i spojrzał w sufit zastanawiając się nad utworem. Wreszcie opuścił głowę i lekko się uśmiechnął. - A może Wonderwall?
    - Oasis? - spytałem - Brzmi nieźle. Chwytów nauczę się jak najszybciej.
    - Nie musisz się spieszyć, konkurs jest za miesiąc.  - powiedział czerwonowłosy.
    - Będę przychodziła na wasze próby. - zaśmiała się Elena.

    Nie siedziałem u Gerarda zbyt długo, ponieważ chciałem wrócić do domu i wyjaśnić to nieporozumienie, które zaszło rano. A po drugie, nie chciałem przeszkadzać Gerardowi od początku dnia. Pożegnałem się z Eleną i chłopakiem i ruszyłem do domu.
    Rozpętała się niesamowita burza. Zaczął lać deszcz. Ludzie uciekali pod dachy sklepów lub innych budynków, aby uchronić sie przed ulewą. Niektórzy chowali się pod gazetami, torebkami, parasolkami lub kapturami. Zdjąłem swoją koszulę w kratkę i schowałem pod nią moje czarne włosy, które były całe mokre od gwałtownego deszczu. Spojrzałem do góry w niebo i głośno westchnąłem, kierując się w stronę mojego domu. Podczas drogi wdepnąłem w kałużę. Byłem cały mokry i wszystkie ubrania kleiły mi się do ciała, nienawidzę tego uczucia.
    Wreszcie dotarłem do domu. Deszcz padał jeszcze mocniej, wydawało się, jakby wcale nie miał ochoty przestać. Pod mieszkaniem stało jakieś obce auto marki audi. Krople deszczu z niesamowitą siłą uderzały o czarną maskę i dach samochodu, miałem wrażenie, że przebiją cały pojazd. Domyślając się, że audi być może należał do kobiety, którą widziałem rano, chwyciłem klamkę drzwi wejściowych i wszedłem do domu.
    Z mojej koszuli, włosów i spodni ciekły strumienie wody, w wyniku czego w przedpokoju zrobiłem niewielką kałużę. Zdjąłem buty i mokre skarpety, trząsłem się z zimna a moje dłonie i stopy zmieniły barwę na bladą. Powiesiłem mokre rzeczy obok kaloryfera i ruszyłem do salonu, spodziewając się tam blondynki. Było tak cicho, że słyszałem tylko jak moje mokre stopy odklejały się od paneli.
    - Pewnie Frank już wrócił. - usłyszałem, jak tata wstaje z fotelu i kieruje się w moją stronę. Miałem ochotę pobiec do góry i zamknąć się w swoim pokoju, ale z drugiej strony byłem ciekaw, co ojciec ma mi do powiedzenia.
    - Matko, jesteś cały mokry! - krzyknął i szeroko otworzył oczy z wrażenia. - Gdzie byłeś?
    - U kolegi, musiałem załatwić parę spraw.- minąłem go i ruszyłem do salonu. - Teraz muszę porozmawiać z tobą.
    Usiadłem na kanapie naprzeciwko blondynki. Miała zielone, kocie oczy, bladą cerę i krwiste usta. Na nosie i pod oczami znajdowały się wyraźne piegi. Miała niesamowite kości policzkowe.
    - Cześć, Frank. - odezwała się wykonując gest powitania ręką. - Nazywam się Amelia Nestor.
    - Cześć. - odpowiedziałem obojętnie. Ojciec obrócił się na pięcie i usiadł obok mnie.
    - Tak ... - zaczął - Sądzę, iż należą ci się wyjaśnienia.
    - Nie tylko ty tak sądzisz. - wysłałem mu chłodne spojrzenie. - Przepraszam, że wybuchłem tak rano, ale to trochę zabolało widząc, jak ślinisz policzek obcej kobiecie.
    - Hej, tylko bez takich! - zacisnął zęby. - Eh ... ale z drugiej strony masz rację i przepraszam cię za to. Po prostu ja i Amy spotykamy się.
Po tych słowach uśmiechnął się do blondynki młodzieńczym wyrazem twarzy, a ja przewróciłem oczami.
    - Wiesz, tego akurat nie trudno było się domyślić. - odparłem. - Długo już ze sobą jesteście?
    - Nie, dwa tygodnie. - powiedziała Amelia - Słuchaj, bardzo polubiłam twojego tatę. A poza tym, możemy się zaprzyjaźnić. Wydajesz się być w porządku. A jeśli ja nie przypadnę ci do gustu, zawsze możesz zawrzeć kontakt z  moją córką. Jest w twoim wieku, chyba dacie radę się dogadać.
    Włożyłem dłonie pod pachy i odwróciłem od nich wzrok.
     - Tak czy siak, nic na to nie poradzisz. Będziesz musiał zaakceptować nasz związek, nie ma innego wyjścia. - ojciec wzruszył ramionami.
    - Wątpię, żeby ten związek miał jakąkolwiek przyszłość. - wstałem z sofy i wyszedłem z salonu. - Do widzenia.
    Zauważyłem, jak tata chciał pobiec za mną, ale Amy chwyciła go za ramię i kazała usiąść. Postanowiłem o tym nie myśleć. Teraz najważniejszy był dla mnie konkurs wokalny, w którym miałem uczestniczyć z Gerardem. Chwyciłem do rąk Pansy i powoli zacząłem uczyć się chwytów do Wonderwall.
    Spojrzałem na okno, wstałem z łóżka kierując się w stronę parapetu. Usiadłem przy oknie, z szyb spływały krople deszczu, cały ogród zmienił się w niewielkie jezioro. Z oddali widziałem biegnących, przemoczonych ludzi. Słońce całkowicie skryło się za ciemnoszarymi chmurami. Wpatrzony w moknące Nerw Jersey zacząłem grać piosenkę wybraną do konkursu.
    Do rzeczywistości przywrócił mnie mój ojciec.
    - Frank! Chodź pożegnać się z Amy!
    - Przecież jej nie znam.
    - Nie bądź uparty, to ci nie przyniesie żadnych korzyści.
Łapiąc jedną ze strun obróciłem głowę w prawo, nabrałem powietrza i głośno westchnąłem. Zszedłem z parapetu, otworzyłem drzwi mojego pokoju i zbiegłem po schodach, aby pożegnać się z kobietą.
    - Mimo pewnych nieporozumień - zaczęła Amy, kierując się do mnie i podając mi dłoń - cóż, miło było cię poznać. - uśmiechnęła się. Uścisnałem jej lodowatą dłoń, wpatrzyłem się w jej zielone niczym letnia trawa oczy. - Mam nadzieję, że w końcu zawrzemy kompromis.
    Uśmiechnęła się puszczając moją rękę. Zwróciła się do ojca i objęła jego szyję rękoma. On pocałował ją czule w jej czerwone jak krew usta.
     - Do jutra - powiedział radośnie a Amy delikatnie pomachała mu ręką wychodząc z domu i rozkładając swój czarny parasol.
    - Ah, czyż ona nie jest urocza? - westchnął.
    - Tak, do porzygu. - odparłem - Zachowujecie się, jak nastolatki.
    - Co ci strzeliło do głowy? Czemu jej tak nie lubisz?
    - Co mu strzeliło do głowy? Nie chodzi o to,że jej nie lubię, bo wydaje się całkiem w porządku. Ale czemu zostawiłeś matkę? I gdzie ona właściwie jest? Znudziła ci się?
    Tata przez chwilę stał bez ruchu, ale wreszcie wydobył z siebie jakieś słowa.
    - Nie. Miałem dosyć jej traktowania życia na luzie. Nie chciało jej się znaleźć pracy, sprzątać w domu, dbać o ciebie. Brała moje pieniądze od tak i wychodziła na miasto nie wracając nawet przez kilka dni.  Z resztą, sam o tym dobrze wiesz. Po prostu miałem dosyć i nie wytrzymałem. Wyprowadziła się do jakiejś koleżanki, ale szczerze mówiąc, nie obchodzi mnie, co z nią teraz jest.
    Próbowałem przeanalizować jego słowa, po części się z nim zgadzałem, ale byłem zbyt wściekły, żeby przyznawać mu rację.
    - Jak możesz mówić takie rzeczy?
    - Mówię tylko prawdę. Jeżeli chcesz, możesz utrzymywać z nią kontakt, ale ja nie zamierzam.
    - Wiesz co? - odwróciłem od niego wzrok. - Przez chwile myślałem, że się zmieniłeś. Ale chyba się myliłem.
    - Frank, zaczekaj!
    - Porozmawiamy jutro, dzisiaj już nie mam siły. - pobiegłem po schodach do mojego pokoju, zamknąłem się i kontynuowałem naukę chwytów do Wonderwall.  Nie miałem na nic ochoty, jeszcze ta dołująca pogoda. Z minuty na minute jednak deszcz uspokajał się, ale nie miał zamiaru przestać padać. Początek dnia, a ja miałem ochotę, aby wreszcie się skończył.
    Czas mijał bardzo powoli, resztę dnia spędziłem w pokoju, zszedłem tylko po jakąś przekąskę, kiedy taty nie było w pobliżu. Wreszcie nastała noc, deszcz ustał. Przebrałem się w piżamę, umyłem się i próbowałem zasnąć słuchając muzyki. Wreszcie osiągnąłem sukces, moje oczy zamknęły się i zapadłem w głęboki sen.
 
    Obudziły mnie rozmowy dobiegające z dołu. Smiechy nie pozwalały mi na dłuższą dawkę snu. Zdenerwowany wstałem z łóżka i ruszyłem w stronę łazienki. Dzięki Bogu, jest na górze. Ojciec usłyszał, kiedy otworzyłem drzwi i przyszedł do góry.
    - Frank, dobrze że wstałeś! - powiedział z uśmiechem na twarzy. - Chodź, przebież się i zejdź na dół, chcę ci kogoś przedstawić.
    - Niech zgadnę, kolejna miłość twojego życia na pięć minut?
    - Bardzo śmieszne. - wysłał mi mroźne spojrzenie. - Nie psuj tego dnia i proszę, zejdź na dół.
    - Dobra, daj mi dziesięć minut.
Z jednej strony nie miałem zamiaru schodzić na dół i siedzieć w towarzystwie Amy, bo z pewnością tata ją zaprosił. Ale z drugiej strony zżerała mnie ciekawość, kim może być nieznajomy gość. Cholerna ciekawość.
    Wreszcie przebrałem się w jakiś t-shirt i jeansy, umyłem twarz i zęby, ale moje włosy były, jak zawsze, w obrzydliwym stanie. Zszedłem po schodach i skierowałem się do salonu.
    - O! - krzyknął ojciec - Frank, poznałeś już Amy. Oto jej córka, Jamia. - wskazał otwartą dłonią na dziewczynę siedzącą obok Amelii. Miała krótko obcięte, czarne proste włosy. Jej niebieskie oczy idealnie się z nimi kontrastowały. Była ubrana bardzo elegancko - granatowa spódniczka do kolan, czarny sweterek na zapinanie i biała koszula z kołnierzykiem. Spojrzała na mnie, miałem wrazenie, że przebije mnie swoim wzrokiem. Wreszcie wstała i podała mi dłoń. Była dosyć niskiego wzrostu, nawet jak na mnie.
    - Miło mi, Franciszku.
Chwyciłem jej dłoni i czułem, jak dreszcze przechodzą mi po ciele. Tak, jakby miała zamiar mnie zamrozić.
    - Mnie również miło. - utknąłem w jej oczach. Wreszcie puściłem jej rękę i usiadłem obok taty. Jamia lekko się uśmiechnęła, ale oczy miała bardzo poważne.
    - Myślę, że się polubicie. - powiedziała Amelia, spoglądając na mnie i na jej córkę.
    - Ja też tak myślę. - odparła dziewczyna.
    - No, dziewczęta. Napijecie się czegoś? - spytał tata uderzając lekko dłońmi o uda. Z dnia na dzień zauważałem, jak ubiera się coraz schludniej.
    - Ja poproszę kawy. - uśmiechnęła się Amy.
    - Ja podziękuję. - powiedziała Jamia, wciąż patrząc na mnie jakby miała ochotę mnie zabić.
    - Dobra, to ja idę przygotować kawę. Porozmawiajcie z Frankiem. Może opowiedz i o swoim zespole ... Empty Forge?
    - Forest. Empty Forest, panie Iero. - poprawiła go Jamia.  - Słyszałam o nim, ale jakoś nigdy nie miałam okazji przejść się na koncert.
    - Nie miałaś okazji, czy ochoty? - spytałem.
    - I to i to. Kiedy macie następny występ?
    - Jeszcze nie wiem, muszę porozmawiać z chłopakami. Masz zamiar przyjść?
    - Może.
Irytowało mnie jej zachowanie, jej wzrok, jej sposób bycia. Ale chciałem dowiedzieć się o niej czegoś więcej. Była bardzo tajemnicza.
    - W takim razie zapraszam, jeśli zachce ci się pszyjsć.
    - Podaj mi swój numer telefonu, aby móc się jakoś skontaktować.
Przez chwilę się wahałem, ale w końcu podałem jej mój numer. Ona wciąż miała na twarzy swój uśmieszek. Amelia patrzyła na nas bez słowa. W koncu przyszedł tata z kawą.
    - Pyszna kawa dla pysznej pani. - powiedział, szeroko się uśmiechając i podając kawę swojej partnerce. Ona odwzajemniła jego uśmiech.
    - Serio, tato? - przewróciłem oczami. Miałem ochotę zwymiotować.
    - O co ci chodzi?
    - O nic ...


    Czas mijał powoli. Przez kilka godzin musiałem słuchać słodzenia ojca, jaka to Amelia jest cudowna i jej glośnego, ale na swój sposób słodkiego śmiechu. Miałem ochotę wyjść z tego domu i porozmawiać z Gerardem. Wydawało mi się, że nie rozmawiałem z nim od wieków, chociaż widziałem się z nim poprzedniego ranka.
    Wieża zegarowa wybiła dwunastą. Amelia i Jamia wstały. Czarnowłosa delikatnie poprawiła swoją idealnie ułożoną spódniczkę.
    - No, będziemy juz się zbierać. - powiedziała blondynka. - Po dwunastej, czas tak szybko mija.
    - Szybko?  - spojrzałem na nią jak na głupa - Moim zdaniem ten dzień chyba nigdy się nie skończy.
    - Skoro tak sądzisz. - Amelia skierowała się do ojca i pocałowała go w policzek, on odwzajemnił jej gest. - Pa, Martin.
    - Do zobaczenia - otworzył  jej drzwi. - Cześć, Jamia. Wpadaj tutaj częściej.
    - Postaram się. - dziewczyna znów posłała mi jedno ze swoich spojrzeń. - Do widzenia, Franciszku Iero.
Otworzył szeroko oczy, ale zanim zdążyłem coś powiedzieć, Jamia zamknęła za sobą drzwi.
    - I co? Fajna dziewczyna! - tata poklepał mnie po ramieniu.
    - Mam ... - byłem ciągle wpatrzony w drzwi wejściowe.
    - Co powiesz o pizzy na obiad? - spytał.
    - Może być. Ale bez grzybów.
    - No dobra.
    Zjedliśmy obiad w całkiem miłej atmosferze, bez żadnych krzyków i wyzwisk. Muszę przyznać, że Amelia wpłynęła na ojca pozytywnie. Posprzątałem po obiedzie i przez resztę całego dnia wylegiwałem się przed telewizorem. Pogoda wcale nie była lepsza niż poprzednio, ale deszcz był nieco mniej gwałtowny.
    Po chwili dostałem dwa SMS'y. Jeden od Matta;

     Cześć, Frank. Próba do następnego koncertu koncertu będzie jutro o 16;00 u mnie. Załatwiłem następny występ, ale wszystko opowiem ci jutro. Proszę, postaraj się przyjśc.
                                                   Matt

Drugi SMS był od nieznajomego numeru.

    Drogi Franciszku, czekam na wieści o nowym koncercie. Odezwij się jak najszybciej. xo
Jamia Nestor