środa, 30 stycznia 2013

5

    Przyjaciel - osoba, która zawsze jest przy Tobie, na której możesz polegać i mieć zaufanie. Czy przyjaźń może stać się miłością?

*****

    Gerard i ja zeszliśmy po schodach i skierowaliśmy się do łódki.
    - Wypadałoby wracać do domu, jest już późno, a Ty pewnie się wyczerpałeś po koncercie.
    - Masz rację, ale warto było tutaj przypłynąć.
Uśmiechnąłem się do chłopaka.
    Kiedy dotarliśmy na plażę, nasze ubrania pachniały bryzą. Moja bluza była lekko wilgotna. Wyszliśmy z łódki i skierowaliśmy się tam, gdzie odbył się koncert. Rozeszliśmy się w swoje strony machając dłonią do siebie.
    - Spotkajmy się jutro na rynku - powiedział Gerard - przyniosę Ci "Nevermind".
Uśmiechnąłem się do siebie i spojrzałem w tył. Postać Gerarda oddalała się i zniknęła gdzieś za budynkiem.
    Dochodziła północ. Wiatr zaczął silnie wiać. Zakryłem twarz rękawem mojego swetra, wciąż czułem zapach bryzy.
   Wreszcie dotarłem do domu. Wyciągnąłem klucze przyczepione do breloczka z wizerunkiem jakiejś śmiesznej, kolorowej postaci i otworzyłem drzwi.
    Nie umiałem zasnąć. Rozpętała się burza. Usiadłem na parapecie i zacząłem grać jeden z utworów mojego zespołu. Gdy dochodziłem do refrenu, usłyszałem kroki.
    - Co ty, do cholery, robisz?
Ojciec stanął u progu drzwi do mojego pokoju. Ubrany w szlafrok, biały podkoszulek i czarne spodnie z dresu chwycił się klamki i przetarł oczy.
    - Ym ... obudziłem cię? Wydaje mi się, że grałem cicho.
    - To źle ci się wydaje! - krzyknął - Jak chcesz grać, to spieprzaj do piwnicy, albo wywalę ci tę gitarę!
Uderzył wściekły drzwiami wychodząc z pokoju. Przeszły mnie ciarki, spojrzałem jak na mojej ręce pojawiła się "gęsia skórka". Pokręciłem głową i zrezygnowany położyłem się spać patrząc, jak krople deszczu uderzają o szybę okna.
    Wstałem wcześnie rano, obudziły mnie krzyki ojca dobiegające z dołu. Sądząc po głosie komentatora i kibiców, pewnie oglądał mecz. Przyklejony do poduszki przetarłem powieki i przykryłem się pościelą, aby słońce nie świeciło na moją twarz. Tak bardzo chciałem jeszcze spać, ale emocje mojego rodzica nie pozwalały mi na to. Chwyciłem żółtego jaśka i położyłem go na głowę tak, aby zagłuszyć krzyk.
    Nie miałem ochoty na śniadanie. Nie chciałem schodzić na dół. W pewnym momencie poczułem wibrację obok uda. Dostałem wiadomość. Przed spaniem zawsze zakładam słuchawki i usypiam słuchając moich ulubionych kawałków. Rano telefon i jego akcesoria znajdują się w przeróżnych miejscach.
    Nacisnąłem środkowy klawisz.
    - Będę na ciebie czekał o 12;00 - przeczytałem SMS'a uśmiechając się pod nosem - Gerard.
Spojrzałem na zegarek. Dochodziła 9;00. Jeszcze nigdy w życiu nie chciałem, aby czas leciał szybciej. Nie mogłem się doczekać spotkania z Gee. Przy nim czułem się bardziej otwarty i niczego się nie wstydziłem. On poprzedniego dnia spełnił moje "marzenie", a znałem go dosłownie tydzień.

    W pokoju panował niesamowity chaos. Tak bardzo chciałem, żeby czas zleciał, więc zabrałem się za sprzątanie. Poskładałem ubrania, odłożyłem gitarę do szafy, kartki i zeszyty schowałem do szuflady w biurku. 10;20. Jeszcze tylko trochę.
    Tata uciszył się, więc zszedłem po schodach na dół do kuchni. Zrobiłem sobie płatki śniadaniowe. Wyciągając mleko z lodówki, ojciec zwrócił się do mnie.
    - Weź zrób sobie porządne śniadanie. Płatki to nie jedzenie!
    - Od kiedy się mną tak interesujesz?
    - Jesteś moim synem. Muszę się o ciebie troszczyć.
Zatkało mnie. Otworzyłem szeroko oczy, jeszcze nigdy w życiu nie usłyszałem takich słów od mojego taty. Jednak w jego głosie słychać było niepewność.

    11;30. Zjadłem śniadanie, umyłem zęby, ubrałem buty i chwyciłem klamkę drzwi.
    - Dokąd to?
Spytał tata, popijając wodę.
    - Idę spotkać się z Gerardem ...
Cholera. Niepotrzebnie wymawiałem jego imię.
    - Jakim Gerardem?
    - On ... on pomaga nam w projektowaniu płyt.
Skłamałem.
    - Jakoś wszystko kręci się wokół twojego zespołku. Oby to nie wyszło na marne.
Nie wiedziałem, co się dzieje z ojcem. Byc może zrozumiał, że kłótniami nic nie zdziała. Kąciki moich ust podniosły się.
    - Na razie.
Zamknąłem za sobą drzwi.
    Byłem bardzo szczęśliwy. Spotkanie z Gerardem, zmiana postawy ojca do mnie. Nie mogło być lepiej. Powoli zbliżałem się do fontanny na rynku. Widziałem w oddali Gerarda, który trzymał w ręku album "Nevermind" Nirvany.
    - Cześć. - odezwałem się - N ... nie czekasz tu długo, co?
    - Nie, jakieś pięć minut. Wyszedłem trochę szybciej, bo byłem odwiedzić babcie. Muszę jej zrobić zakupy.
Podrapał się po głowie. Wtedy przypomniałem sobie, co mówiłem ojcu wychodząc z domu. "Gerard pomaga nam w projektowaniu okładki".
    - Słuchaj, wspominałeś coś o talencie plastycznym.
    - Nie nazwałbym tego talentem, ale jak uważasz.
Uśmiechnął się promieniście, chowając ręce za plecy.
    - Może chciałbyś pomóc mi i chłopakom w projektowaniu okładki?
    - O której?
    - Dzisiaj o 14;00 w Friday.
Chłopak przez chwilę się zastanowił, spuścił głowę w dół, ale w pewnym momencie podniósł ją do góry i pokiwał nią na znak, że się zgadza. Jednak się myliłem. Mogło być jeszcze lepiej.

    Czas w towarzystwie Gerarda mijał bardzo szybko. Jeszcze nigdy w życiu nie poznałem kogoś takiego, komu mogłem się tak wyżalić, komu mogłem powiedzieć o moich uczuciach i problemach. Mam nadzieję, że ta znajomość będzie się rozwijać i długo przetrwa.
    Na wieży zegarowej wybiła godzina 14;00. Dojście do baru nie zajęło nam długo, ponieważ znajdował się na rynku. Wstaliśmy z ławki i szliśmy przed siebie, prosto do baru.
    - Ym ... co do projektu okładki albumu, - odezwał się chłopak - czego ma dotyczyć? Śmierci, pieniędzy, miłości?
    - W naszym zespole jest tak, że każdy z nas ma jakieś pomysły. Opowiadamy je w grupie i wtedy decydujemy się na najlepszy. Ale pod jednym warunkiem, każdemu musi odpowiadać.
    Gerard uśmiechnął się lekko i przymknął oczy na kilka sekund, jakby dokładnie wszytko analizował. Naprawdę mnie pociągał.
    - Dobrze, że jesteście tak zgraną grupą.
Spojrzał na mnie i zrobił wesołą minę.
    Chwyciłem drzwi baru i weszliśmy do środka. Po prawej stronie przy oknie zauważyłem Matta, Sama i Kiona. Perkusista, widząc mnie z Gerardem, uśmiechnął sie pod nosem, a ja odwzajemniłem jego reakcję. On jako jedyny wiedział o moim zauroczeniu do chłopaka. Traktowałem go jak brata. Nigdy w życiu nikogo nie wyśmiał, szanuje drugiego człowieka. On nie widział różnicy między miłością homoseksualną a heteroseksualną.
    - O, jesteś, Frank. - Matt wstał i zrobił "niedźwiadka" na przywitanie - To znaczy ... jesteście. Gerard, dobrze pamiętam?
    - Tak. Mam nadzieję, że nie będę przeszkadzał.
    - To zależy, w jakim celu tu przyszedłeś.
Wymieniłem spojrzenia z Mattem, czułem, że niespecjalnie przepadał za Gee.
    - Gerard ma niesamowity talent plastyczny. - zacząłem mówić siadając naprzeciwko Sama - więc zaproponowałem mu, żeby pomógł nam w projektowaniu okładki.
Czerwonowłosy lekko się speszył i usiadł obok mnie, a Matt naprzeciw niego, przy Kionie.
     Mhm. - zamruczał pod nosem lider naszej kapeli - No. To macie jakieś pomysły?
Wszyscy spoglądali na siebie, jak na dziwaków.
    - Skoro nasza nowa płyta zawiera kawałki o tematyce problemów a jej brzmienie podchodzi pod hard rock, to może jakieś czaszki, piszczele?
Zaproponował Sam.
    - Czaszki wydają się być przereklamowane - Kion zrobił kwaśną minę - O, a co powiecie o dwójce ludzi, kobiecie i mężczyźnie, którzy stoją blisko siebie odwróceni bokiem a za nimi w tle jakieś wybuchy, wojna i tak dalej?
    - To może być niezłe.
Pochwaliłem pomysł Japończyka.
    - Dobra, Sam. Zapisuj na kartce pomysły.
Rozkazał Matt.
    - Aye sir!
    Prawie przez całą konwersację, którą prowadziłem z chłopakami, Gerard nie wypowiedział ani jednego słowa. Szkicował coś na kartce papieru. Był bardzo poważny i skupiony na swojej pracy. Interesowało mnie, co tworzył.
    - A ty masz jakieś propozycje?
Matt spojrzał na mojego przyjaciela.
    - Hym?
Podniósł głowę do góry upuszczając ołówek na ziemię. Położył kartkę na stolik i schylił się po upuszczony przedmiot. Matt sięgnął po kawałek papieru i otworzył szeroko oczy.
    - Co narysował?
Spytał Sam.
    - To jest to! Idealny projekt na okładkę! Genialne - postawa naszego lidera błyskawicznie się zmieniła - Bobrze, że Frank Cię spotkał!
Poczerwieniałem i spojrzałem na Kiona, a jego kąciki ust podniosły się.
     - To tylko zwykły szkic. Nawet nie myślałem, że przeznaczę go na okładkę.
     - O mój Boże! - skupiłem swój wzrok na rysunku Gee. Przedstawiał on otwarte dłonie, pomarszczone ręce, które trzymały płonącą różę. Wszystko wyglądało tak realistycznie - To jest przepiękne. Naprawdę cudowne.
   - Schlebiasz mi.
Gerard podrapał się po głowie. Zakłopotany zarumienił się i zrobił szeroki uśmiech.
    - Nie będziesz miał nic przeciwko, jeśli wykorzystamy twój pomysł na okładkę?
Spytał Matt.
    - Jasne, że nie.
    - Dzięki ci wielkie! - ucieszył się - Sam, będziesz chciał dorobić kilka efektów specjalnych na komputerze?
    - Pewnie, wyślij mi swoje koncepcje na e-maila.

    15;00. Gerard i ja wyszliśmy z baru.
    - Cholera ... zapomniałem o zakupach dla babci. - Gee chwycił telefon i wystukał na nim jakiś numer - Babcia? Słuchaj, trochę się spóźnię, bo musiałem załatwić kilka spraw. Tak, zaraz pójdę na zakupy. Yhym, w tym momencie. Jasne, kupię ci śliwki w czekoladzie. No, na razie!
Wpatrzyłem się w chłopaka i nie wytrzymałem ze śmiechu.
    - Nie śmiej się! - zmarszczył czoło - To czasami wkurzające robić codziennie zakupy dla babci. W sklepie już znają moje imię!
    - Hahaha ... codziennie? Poważnie?
    - Tak ... no to cóż. Nie zatrzymuję cię. Do zobaczenia.
Nie chciałem się jeszcze z nim rozstawać. I tak nie miałem nic do roboty przez resztę dnia. A Gerard to jedyna osoba, z którą przez ostatni czas dobrze się bawiłem.
    - Jestem ci coś winien.
Zatrzymałem go.
    - Co?
    - Zaprojektowałeś okładkę do albumu Empty Forest, popłynąłeś ze mną do latarni morskiej. Czyli to już dwie rzeczy.
    - Co zamierzasz zrobić z tym fantem?
Chłopak zbliżył się do mnie.
    - Może mógłbym dotrzymać ci towarzystwa w robieniu zakupów, a potem pomógł ci je zanieść do domu?
Gerard wpatrzył mi się w oczy, po chwili odwrócił się.
    - Tylko szybko, babcia nie lubi czekać.

*******

Jest nareszcie piąty rozdział, początek pisało mi się bardzo źle, ale w połowie poszło jak z płatka. Mam nadzieję, że niczego nie zepsułam i rozdział się spodoba. Z dedykacją dla Justyny (@rockowytrampek), doczekałaś się wreszcie :3 ENJOY!

6 komentarzy:

  1. Rozdział super i dzięki za dedyka i wgl. :3 Nie umiem pisać komentarzy no... to rozdział super, super i jeszcze raz super :3 - Cement

    OdpowiedzUsuń
  2. super :) Mam nadzieję że w najbliższych rozdziałach Gerard i Frank się do siebie jakoś 'zbliżą'

    OdpowiedzUsuń
  3. powiem tylko, że mnie się ten frerard bardzo podoba, i jest jednym z niewielu, co czytam na bieżąco ;3 nie komentuje, bo jestem leniwa. btw, czy to tylko moje zboczenie, ale czy "aye sir" jest inspirowane happym z ft? *,*

    OdpowiedzUsuń
  4. Awww :3 Rozdział, mimo tych pierwszych scen, bardzo mi się podobał. A pierwsze fragmenty nie przypadł mi do gustu tylko dlatego, że ten ojciec Franka...Jest strasznie dziwny. Wręcz okropny, jak tak się wydarł i w ogóle...Zaczynam się bać. A potem jeszcze zgrywał dobrego tatuśka? Coś tu zdecydowanie nie pasuje...No a z Gerardem...Rozkręca się powoli? Oczywiście, że tak...Zapewne będzie coś ciekawego na zakupach :D (stoją na środku sklepu i Gee krzyczy "obciągnij mi!"
    !inspirowane przeżyciami mojej najlepszej koleżanki, której oczywiście chodziło o podciągnięcie spodni xD). Ciekawa jestem reakcji ojca Franka, kiedy się dowie, że jest gejem, czy coś takiego... No, ale żeby się dowiedzieć muszę, a przede wszystkim bardzo chce czytać to opowiadanie i mam nadzieję, że szybko pojawi się następny :D Weny życzę! <3

    -> and-we-could-run-away.blogspot.com <-

    OdpowiedzUsuń
  5. OMGOMGOMGOMGOMGOMGOMG KOCHAM TEGO FRERARDA.W pewnym momencie myślałam, że się pocałują, ale jednak nie. :C
    Czekam na następny, żono. <3 ~ Kojou

    OdpowiedzUsuń