sobota, 16 marca 2013

7

Rozdział dodany po krótkiej przerwie, albowiem były problemy z internetem. Dedykacja dla mojej ukochanej Eszelo, która wspiera mnie i jest dla mnie kimś bardzo ważnym :3 Enjoy. 


    - To ciasto wygląda wyśmienicie - Elena, wyciągając deser bananowy z piekarnika, uśmiechnęła się do mnie i do Gerarda - Wyciągnij talerze i łyżeczki.
Zwróciła się do czerwonowłosego. Ten wstał z krzesła i ruszył w stronę szafki, aby wyciągnąć sztućce.
    - Frank, czy mógłbyś podać mi szpachelkę? Leży w zlewie.
    - Jasne.
Chwyciłem szpachelkę i przetarłem ją szmatką leżącą obok. Babcia Gerarda położyła blachę z ciastem na okrągłym stole, zaczęła kroić deser i kłaść po kawałku na talerzykach przyniesionych przez Gee.
    Elena, trzymając tacę, na której znajdowało się ciasto, zaprowadziła nas do pokoju gościnnego. Usiadłem obok Gerarda na ciemnozielonej kanapie. Po prawej stronie znajdowały się niewielkie czarne poduszki, a naprzeciw mnie i chłopaka stał drewniany stół okryty białym obrusem, na którym stały dwie świeczki i bukiet róż.
    - No Franku, - odezwała się Elena siadając na bujanym krześle - czym się na co dzień zajmujesz? Opowiedz mi coś o sobie.
Oparła się łokciami o stół, splotła palce u rąk i podłożyła je pod brodę, uważnie patrząc w mym kierunku.
    - Um ... niedawno ukończyłem szkołę i mam zamiar iść na studia. Tymczasem gram w zespole.
    - Empty Forest? - spytała, a ja uniosłem brwi patrząc na babcię Gerarda - Mój wnusio opowiadał mi co nieco, że wybiera się na koncert zespołu niedawno poznanego chłopaka.
Spojrzałem na czerwonowłosego a ten wzruszył ramionami uśmiechając się.
    - Tak, chyba chodzi o mnie.
    - Jaki rodzaj muzyki gracie? - spytała.
    - Najnowsze kawałki podchodzą pod hard rock.
Elena wyszczerzyła się kładąc ręce na swoje uda.
    - Znakomicie, znakomicie. - powiedziała - Franiu, zjedz ciasto, jesteś taki chudziutki.
    - Babciu, przestań - usłyszałem, jak Gerard szeptał do kobiety, a ta mamrotała coś pod nosem. Udałem, że do niczego nie doszło i z uśmiechem chwyciłem talerzyk z deserem, jakby nigdy nic, aby zabrać kęs.
    - I jak ci spakuje? - spytała.
    - Bez pani pomocy to ciasto nie nadawałoby się nawet na trutkę do szczurów.

    Wieczór w towarzystwie Gerarda i jego nadzwyczaj uroczej babci minął szybko. Dochodziła dwudziesta. Nie chciałem przeszkadzać, więc wstałem i pożegnałem się z Eleną.
    - Już wychodzisz? A ja dopiero zaczęłam cię poznawać ... - westchnęła.
    - Naprawdę, chciałbym zostać dłużej, ale obawiam się reakcji rodziców.
    - Cóż, w takim razie do zobaczenia. Wiedz, że zawsze będziesz tu mile widziany. - uśmiechnęła się i wstała aby się ze mną pożegnać.
    - Odprowadzę cię kawałek - rzekł Gerard unosząc kąciki swoich ust. Po tym, co wydarzyło się w kuchni, nie umiałem spojrzeć na niego jak dawniej. Czułem jakieś ograniczenie, ale z drugiej strony to on "zaproponował", abysmy się do siebie zbliżyli. Najbardziej obawiałem się, że to mogło być nasze ostatnie zblizenie.
    Odłożyłem złe myśli na bok i cieszyłem się minionym dniem. Ubrałem martensy  leżące przy małej, drewnianej ławeczce, oraz kurtkę, która wisiała na wieszaku. Podniosłem rękę i odsłoniłem firankę w oknie w przedpokoju. Słońce nadal świeciło, lecz nieco słabiej, niż kilka godzin temu.
    - Jeszcze raz, bardzo dziękuję za deser i mile spędzony dzień. - uśmiechnąłem się najbardziej promiennie, jak tylko mogłem do Eleny.
    - Nie ma za co, i przychodź tu częściej.
    - Jeśli tylko Gerard mnie zaprosi ...
    - Pieprz Gerarda! Masz zaproszenie ode mnie!
Gee oburzył się i stanął jak wryty. Na jego policzkach pojawiły sie rumieńce, a ja zacząłem się śmiać, zapinając skórzaną kurtkę.

    Wyszedłem z babcinego domu zaraz za Gerardem.
    - Wybacz za nią - odparł - bardzo ją kocham, ale czasami doprowadza mnie do szału.
    - Co ty gadasz, jesteś ogromnym szczęściarzem, że masz taką babcię.
    - Serio? To znaczy, że będę cię często widywał w moim domu - zaśmiał się, a ja odwzajemniłem jego est - A skoro mowa o Empty Forest, kiedy macie nowy koncert? Chętnie bym się wybrał.
    Słysząc te słowa bardzo się ucieszyłem. Byłem przekonany, że Gerard nie będzie miał ochoty mnie widzieć po tym, co się stało.
    - Nie mam bladego pojęcia - powiedziałem robiąc kwaśną minę - mam nadzieję, że jak najszybciej. Teraz pracujemy nad nowym albumem i, dzięki tobie, praca idzie nam dosyć szybko. Więc, jeśli dobrze pójdzie, zaczniemy koncertować za jakieś trzy tygodnie.
    - Cholera ... - przerwał mi.
    - Um ... coś nie tak? - spytałem nie wiedząc, o co chodzi.
    - Nie, nic. Po prostu mój brat tu idzie ... Znowu powie coś żenującego, znając życie.
Podniosłem głowę i spojrzałem przed siebie. W oddali zauważyłem smukłą, wysoką postać. Miała na sobie czarny t-shirt i rurki, a na oczach miała okulary przeciwsłoneczne. Blondyn powoli zbliżał się do nas.
    - Cześć, Gerard. Cześć ... nieznajomy - odezwał się. Głos miał pogodny, jednak miał w sobie odrobinę tajemniczości.
    - Właściwie, to mam na imię Frank. - podniosłem palec wskazujący do góry, wykonując gest "pouczania".
    - Jasne - odpowiedział, chowając okulary do tylnej kieszeni swoich spodni - Co tutaj robisz? - spytaj zwracając się do Gerarda.
    - Idę go odprowadzić - chłopak skierował kciukiem w moją stronę - pomógł mi robić ciasto. A ty skąd przychodzisz?
    - Byłem w MOK'u*, mieliśmy zajęcia z gry na gitarze.
    - To pewnie dogadasz się z Frankiem.
    - Co? - spytałem nieśmiało.
    - Frank ma swój zespół hard rockowy i gra w nim na basie.
    - Nieźle. Jeśli będziesz częściej do nas przychodził, to pokażesz mi, co potrafisz. - uśmiechnął się blondyn.
    - Zapewniam, że jeszcze nie raz się spotkacie, babcia darzy Franka ogromną sympatią - zaśmiał się Gee - dziwne, bo zna go od kilku godzin.
    - Czuję się zaproszony. - zwróciłem się do mojego przyjaciela, a kąciki mych ust nie mogły się powstrzymać od uniesienia.
    - Tak przy okazji, mam na imię Mikey - wysoki chłopak podał mi dłoń. Uścisnąłem ją i krótko potem puściłem. Rękę miał niesamowicie kościstą i chłodną. Po chwili zwrócił się do swojego brata - idziesz ze mną, czy mam was zostawić  samych?
Gerard i ja poczerwienieliśmy, a Mikey zrobił pytająca minę. Gee spojrzał na mnie jakby mówił "czy mam dalej cię odprowadzać?", lecz ja lekko się uśmiechnąłem i pokiwałem głową w prawo i lewo. Na dzisiaj starczyło mi emocji, chciałem to wszystko przetrawić.
    - Dobrze, to do zobaczenia. - Gerard wtulił się we mnie, nie zwracając uwagi na swojego brata, lecz otrząsnął się i zrobił kilka kroków w tył.
    - Do zobaczenia, Frank - tym razem odezwał się Mikey - Miło było cię poznać.
    - Ciebie również.

    Usłyszałem z oddali jeszcze rozmowę braci;
    - Gee, zaśpiewasz mi znowu da mnie, żebym mógł coś zagrać? Kiedy śpiewasz, gra staje się łatwiejsza i przyjemniejsza.
    - Nie wiem, co to ma do rzeczy, ale jasne. - poklepał go po ramieniu.
    Nie miałem bladego pojęcia o tym, że Gerard śpiewa. Chciałem to wykorzystać jako pretekst do spędzenia wspólnie czasu.
    Wyszedłem z wąskiej uliczki, gdzie mieszkała Elena i bracia Way (sądząc po, że Mikey kierował się w stronę domu jego babci, musieli mieszkać tam obydwoje) na jezdnię i powoli dochodziłem do swojego domu. Mijałem ławkę, na której siedziałem z Gerardem jedząc chipsy, powoli przechodziłem obok sklepu spożywczego, aż wreszcie dotarłem na rynek z przepiękną fontanną w tle.
    Pogoda była idealna na romantyczne spacery. Słońce, wydawało się nie mieć ochoty, aby schować się za chmurami. Włożyłem ręce do kieszeni i ciesząc się tą chwilą powoli wracałem do szarej rzeczywistości, której akcja rozgrywała się w moim domu.
    Mieszkanie było otwarte, tak jak zawsze. Mamy znów nie było widać, lecz tata, przebrany w granatowy t-shirt i sztruksy, siedział na kanapie oglądając teleturniej. Był to obrazek, który widziałem codziennie, lecz ojciec zwykle siedział w brudnym podkoszulku i samych bokserkach. Usłyszawszy moje kroki, obrócił się w moją stronę i odezwał;
    - Cześć.
    - Ym ... cześć ... - zdziwiony odpowiedziałem mu tym samym powitaniem stawiając krok na pierwszym schodku, lecz on ciągnął dalej.
    - Jak ci minął dzień? Nie widziałem cię od rana.
    - Mówiłem ci, że idę spotkać się z chłopakiem, który miał pomóc nam w projektowaniu okładki na album.
    - Racja, wybacz. - poklepał się po głowie - no i jak poszło?
Cofnąłem się o kilka kroków w tył i otworzyłem szeroko buzię nie wierząc.
    - No ... no dobrze. Znaleźliśmy idealny pomysł pasujący do tematyki naszych piosenek. Dlaczego pytasz? - nie mogłem się powstrzymać od zadania tego pytania.
    - Jestem twoim ojcem, interesują mnie rzeczy, które robi mój syn.
Nie dowierzałem własnym uszom.
    - Dziwne, że zacząłeś to okazywać dopiero dopiero dzisiaj. Coś tu jest nie tak, tylko nie wiem, co.
Ojciec przez kilka dobrych sekund patrzył na mnie z dziwnym uśmieszkiem, aż wreszcie westchnął i rzekł;
    - Usiądziesz? Musimy porozmawiać.
Nigdy w życiu nie widziałem taty tak poważnego. Wydawał się być wykończony. Jego oczy były pełne smutku, jakby nosił w sobie jakiś ciężar.
    - Coś się stało? - spytałem zaciekawiony sytuacją obok ojca na kanapie. Ten wyłączył telewizor i odłożył pilot na stół.
    - Zauważyłeś pewnie, że ostatnio wcale nie widać mamy w domu. Wychodzi w nocy, a wraca pijana nad ranem, w ogóle nie zdając sobie sprawy, że musi zająć się domem. Wszystko lekceważy i ignoruje. I, niestety, domyślam się, jak musisz cierpieć. - przerwał na chwilę, aby połknąć ślinę, a ja siedziałem bez ruchu wpatrując się w niego - Wiem, jak się zachowałem, jak wszystko miałem gdzieś i nie zwracałem na ciebie uwagi. Ale boję się, że pewnego dnia zapomnisz o mnie i mnie opuścisz. Kocham ciebie bardzo i nie chcę cię stracić, Frank. Błagam, wybacz mi i zacznijmy od nowa.
    Przez chwilę stałem bez ruchu, tak samo, kiedy słuchałem wypowiedzi ojca. On, wpatrzony we mnie, opuścił głowę. Wyglądał na przygnębionego, a jego twarz była pozbawiona radości. Nagle w moich oczach pojawiły się łzy szczęścia i wzruszony rzuciłem się w ramiona mojego taty.
    - Ja ciebie też bardzo kocham i cieszę się, że wszystko przemyślałeś.
    - Frank, synku .... nawet nie wiesz, jak bardzo jestem szczęśliwy! Zobaczysz, wszystko się ułoży.
Uśmiechnął się do mnie.
    - Nie wątpię w to,
    Opowiedziałem ojcu o minionym dniu, ale nie wspominałem o moim zauroczeniu do Gerarda. Nie byłem pewien, czy był gotów do przyjęcia tej informacji. Prędzej czy później i tak się dowie. Ojciec, powtarzając, że jest ze mnie dumny, poklepał mnie po policzku i powiedział, że znalazł sobie pracę jako mechanik w pobliskim zakładzie. Mimo tego, że przez tyle lat był alkoholikiem, miał niezwykłe doświadczenie w elektryce i mechanice. Na wieść, że dostał pracę, uśmiechnąłem się szeroko, pokazując moje szczęście.
    - Jestem z ciebie taki dumny, synku ...

8 komentarzy:

  1. KOCHAM CIĘ GHNJM PIĘKNY ROZDZIAŁ, JA JUŻ CHCĘ FRERADA, JEST 00:04 I NIE MYŚLĘ, SR ZA TEN KOMENTARZ, ALE FGHJ

    OdpowiedzUsuń
  2. "- Pieprz Gerarda! Masz zaproszenie ode mnie!"- to oczywiste, że będzie go pieprzył...I mam nadzieję, że to już niedługo :D Ale proszę, niech to Gerard "prowadzi", bo do franka mi to jakoś nie pasuje xD hah, no ale...Rozdział cudowny. Babcia Way (jaka nazwa xD Muhaha xD) wydaje się być miłą, sympatyczną, ale też mega zabawną osobą. Podoba mi się tutaj jej postać. No a Mikey...Nie mam jeszcze co do niego zdania, ale z pewnością niedługo się przekonam. Ciesze się, że Frank już ma "rozejm" z ojcem, ale też podejrzewam coś...Coś złego xD A może to tylko moja zryta psycha. No cóż, wszystko było ładnie opisane, błędów wcale nie ma i...oby tak dalej. Powodzenia i weny życzę :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolejny wspaniały rozdział najwspanialszego na świecie Frerarda. Dziękuję :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Jaka świetna babcia! I przewidująca, bo wiadomo, że Frankie będzie pieprzył Gerarda prędzej czy później :> I ciasto pomogła piec, i polubiła Franka, jejeje, świetna, lubię ją ^^. Mikey jak zawsze przedstawiony jako trochę dziwny, oderwany od rzeczywistości, wycofany, ale to do niego pasuje ;) Co do ojca Franka, to miałam złe przeczucia, jak zaczął tak nagle się interesować - myślałam, że coś kombinuje. Hm, w zasadzie dalej tak myślę. No nic, okaże się, co wymyśliłaś :> Ogólnie to przeczytałam opowiadanie już jakiś czas temu i kompletnie nie wiem, czemu nie skomentowałam. Przypomniała mi o tym @bells_tolls swoją reklamą na tt ;) Czyta się to lekko, łatwo, przyjemnie. Nie dociskasz do ziemi przesadzonymi, ciężkimi do strawienia opisami i Ci za to dziękuję. Jest prosto, bez udziwnień i podoba mi się jako całość ^^ Czekam na kolejny odcinek. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Haha uwielbiam ten rozdział :D A Elena jest świetna :3 Mikey jak zwykle pewnie myślał o jednorożcach, ale spodziewałam sie że jakoś skomentuje ten uścisk... :3 Co nie zmienia faktu, że wspaniały rozdział i bardzo fajnie sie to czyta :D Czekam na kolejny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak, Elena jest świetną babcią też taką chcę :) 'Pieprz Gerarda' XD Przyjemny rozdział jak zwykle :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jesteś cudowna, wspaniale się czyta, szczególnie jeśli chce się trochę oderwać od rzeczywistości, zwłaszcza teraz

    OdpowiedzUsuń
  8. asxdfghjkjhgfdsdfoghkgkjdkhjdfkjgfdnhjmdnhdfkhhkdfjhfkjhjdkfjhb, my feels ;-;
    fapfapfapfapfapfapfapfap.
    KRABCIU, ŻYCIE MI RATUJESZ. Frerard Twojego autorstwa jest taki cudowny. Gdzie ja byłam i co ja robiłam, że wcześniej na niego nie wpadłam? Tak bardzo mi za siebie wstyd.
    Ale okej, przejdźmy do rzeczy. Uwielbiam Twoje opisy. Dialogi. To wszystko jest takie... uhm, nie umiem znaleźć słowa. Za dużo fangirlingu XDD.
    Jedynym minusem Twojej twórczości jest to, że jest zdecydowanie ZA KRÓTKA. Poza tym, nie mam żadnych zastrzeżeń :))
    "- Pieprz Gerarda!" - okej, już lecę. Sorreh, to Frank ma się nim zająć *:
    Aasdfghfdsdfkfdkjd, chcę więcej. Rozumiesz? WIĘCEJ.
    Weny, hehs!
    xoxo,
    Toster

    OdpowiedzUsuń